czwartek, 27 października 2011

Konferencja prasowa z udziałem Eduardo Mendozy


Dnia 25 października, z okazji wizyty Eduardo Mendozy w Polsce, odbyło się spotkanie dziennikarzy z pisarzem w Instytucie Cervantesa w Krakowie. W konferencji uczestniczyła także Dyrektor Generalna Instytutu Cervantesa pani Carmen Caffarel oraz dyrektor Instytutu Cervantesa w Krakowie pan Abel A. Murcia Soriano.

Tytułem wstępu jako pierwsza głos zabrała Pani Caffarel. Przedstawiła ona w kilku słowach historię istnienia Instytutu Cervantesa w Krakowie jako samodzielnego ośrodka naukowego. Pani dyrektor podkreślała rolę jaką w Instytucie odgrywa biblioteka – to serce instytucji i najważniejsze w niej miejsce. Każdy samodzielny ośrodek Cervantesa na świecie (a jest ich 68 w 44 krajach) ma do dyspozycji swoją bibliotekę. Każda  z nich nosi nazwę wybitnego autora – jest  to forma promocji dokonań wybranego twórcy.

Biblioteka w Krakowskim oddziale Instytutu Cervantesa nosi nazwę Eduardo Mendozy. Pani Caffarel argumentuje tę decyzję tym, że postać Mendozy w Polsce jest ceniona, poważana i kochana przez Polaków. Od momentu nadania imienia Eduardo Mendozy bibliotece Cervantesa w Krakowie, instytucja ta specjalizuje się w twórczości pisarza. Badacze oraz studenci z całego świata, którzy zainteresowani są życiem i twórczością Mendozy mogą korzystać z materiałów dostępnych w Krakowskiej bibliotece.

Eduardo Mendozę bardzo ucieszyła decyzja dyrekcji Instytutu Cervantesa. Pisarz wspominał o ciepłej relacji jaką nawiązał z polskimi czytelnikami oraz wydawcami. Ochrzczenie jego imieniem biblioteki Cervantesa  traktuje w kategorii zaszczytu i nagrody. 

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

„Żołnierze spod Salaminy”, czyli tryumf życia nad wojną

26 lipca 2011 w Kinie Pod Baranami można było zobaczyć „Żołnierzy spod Salaminy" w reżyserii  Davida Trueba. Seans  odbył się oczywiście w ramach drugiej odsłony cyklu filmowego, prezentującego obrazy nagrodzone na festiwalach i przeglądach filmowych, powstałe
od początku XXI wieku.



Akcja tego dramatu historycznego, chociaż dzieje się w czasach współczesnych, porusza kwestie wojny domowej, która wybuchła w  Hiszpanii w 1936 roku. Ambitna dziennikarka i pisarka bada masową zbrodnię dokonaną na jeńcach w czasie konfliktów militarnych przez żołnierzy republikańskich. Bohaterka stara się odkryć tajemnicę ocalenia z pogromu, polityka i pisarza, współtwórcę faszystowskiej Falangi, Rafaela Sánchez-Mazasa. W toku śledztwa kobieta zaczyna odkrywać także prawdę o samej sobie. 

„Żołnierze spod Salaminy” są opowieścią o podróży w głąb siebie i w głąb historii. Jednak przede wszystkim stanowią próbę odpowiedzi na pytanie o istotę człowieczeństwa oraz o sens poszukiwań prawdy. Makabryczna historia wojny jest w filmie jedynie tłem dla egzystencjalnych rozważań. Nie spotkamy się jednak ze sztuczną, często spotykaną w kinie amerykańskim nostalgią. Tematyka oraz swoista surowość dzieła, zestawiona z mało dynamiczną akcją, czyni film niezwykle interesującym. 

Dzieło Davida Trueba wyróżnia się znakomitymi zdjęciami.  Dużym walorem produkcji są, przewijające się przez nią, fragmenty filmów archiwalnych. Na odbiór dramatu silnie  wpływają także retrospekcyjne obrazy zmagań wojennych, cierpienia, strachu, zbrodni, zestawione są
z zachmurzonym, deszczowym niebem i szaro-siną kolorystyką zdjęć.
 
Deszcz odgrywa w filmie znaczącą rolę.  Można go odczytywać zarówno jako oczyszczenie jak
i symbol klęski. Wymowny jest także płacz ocalonego, w zaskakujący sposób Schanchez- Mazasa, przy wtórującym mu dźwięku spadających z nieba kropel. Piękną, symboliczną sceną jest też taniec paso doble w deszczu  wykonywany przez żołnierza, który darował faszyście życie.

 Atmosfera panująca w filmie daleka jest od mrocznego „Sierocińca”, czy kolorowych scenerii
w obrazach Pedro Almodóvara. Jednak w swoim chłodzie  i prostocie jest bardzo bliska hiszpańskiej kulturze. „Żołnierze spod Salaminy” są bowiem filmem o tryumfie życia nad wojną
i śmiercią. Być może dzięki tej produkcji odkryjemy, nie tylko nieznane nam dotąd oblicze Hiszpanii, ale i historii.

wtorek, 5 lipca 2011

Wieczór Instytutu Cervantesa: Wcielania Celii

28 czerwca 2011 r. w ramach Wieczóru Instytutu Cervantesa w Kinie Pod Baranami odbyła się projekcja filmu "Wcielnia Celii"/ "Las vidas de Celia"


Film otwiera próba samobójstwa Celii. W tym samym czasie dochodzi do brutalnego morderstwa
na nastolatce, jak się późnej okazuje koleżance siostry protagonistki. Policjant Miguel Ángel rozpoczyna śledztwo, które prowadzi go do rodziny Celii - jej męża Agustína oraz sióstr Carmen 

i Ángeli.  Fabuła filmu krąży wokół tych dwóch wydarzeń pokazując nam skomplikowane relacje między głównymi bohaterami.
Ciężko jest jednoznacznie określić gatunek filmu. Jest on mieszanką thrillera, dramatu i filmu psychologicznego. Widz nie może narzekać na nudę, nie jest on bowiem w sposób płynny wprowadzany
w  wydarzenia.
 Obraz pełen jest niespodziewanych retrospekcji: oniryczne fragmenty odsłaniają kolejne wątki niedopowiedzianych historii życia bohaterów.
Atutem filmu są wspaniałe kreacje znanych hiszpańskich aktorów - Najwy Nimri i Luisa Tosara. Uwagę zwraca zwłaszcza osoba Celii w którą wcieliła się Nimri. Celia z pozoru wydaje się być zwyczajną matką
i żoną. Miota się jednak między skrajnymi uczuciami, od miłości poprzez nienawiść i pragnienie. Aktorka doskonale pokazuje, jak negatywnie emocje wpływają na psychikę człowieka.
Reżyser Antonio Chavarrías do opowiedzenia tej historii wykorzystał zabieg ciągłych retrospekcji, które pozwalają nam zbliżyć się do źródeł doznań protagonistów. Jedynym zarzutem zastosowania takiego właśnie rozwiązania jest konieczność wzmożenia czujności przez widza. Jeden moment nieuwagi sprawia, że gubimy się w fabule.
"Wcielenia Celii" to ponury, delikatnie hiperboliczny obraz współczesnego społeczeństwa. Historia głównej bohaterki stała się tłem do ukazania skomplikowanych relacji międzyludzkich, społecznych i rodzinnych.
Film zdecydowanie wart obejrzenia i skłaniający do refleksji.

czwartek, 9 czerwca 2011

Hiszpania – uchodźców raj utracony

31 maja 2011 r. w ramach cyklu "Kino Hiszpańskie na początek wieku. druga edycja" odbyła się projekcja filmu „Powrót do Hansali. Obraz Chus Gutiérrez porusza kwestię nielegalnych imigrantów
 z Afryki, którzy za wszelką cenę usiłują przedostać się do Hiszpanii. Nawiązuje on do wydarzenia, w którym podczas przekraczania granicy hiszpańskiej, zginęło jedenastu Marokańczyków.

"Powrót do Hansali" ma na celu odtworzenie zdarzeń widzianych oczami dwóch bohaterów: Martin’a - właściciela zakładu pogrzebowego oraz Leili- siostry jednego ze zmarłych Marokańczyków. Zrozpaczona dziewczyna robi wszystko, żeby zwłoki brata dostarczyć do rodzinnej wioski. Oboje wyruszają 
we wstrząsającą podróż, która pełna jest etnicznych kontrastów.
Po jednej stronie Europa – pełna przepychu, z drugiej strony wszechobecne zagrożenie, zacofanie i skrajna nędza. Oba te światy dzieli zaledwie Morze Śródziemne.
Dla Marokańczyków Hiszpania jest przecież spełnieniem marzeń o wolności i bogactwie, daje im nadzieje
 na lepszą przyszłość. Tytułowa Hansala jest niewielką wioską położoną u podnóża gór. Mieszkańcy żyją
 w nędzy, bez prądu i bieżącej wody. Pomimo ryzyka utraty własnego życia, podejmują próbę nielegalnej emigracji, by zawalczyć o lepszy byt.
Choć główna oś filmu skupia się wokół tragedii, do filmu został subtelnie wpleciony wątek miłosny. Początkowo związek pomiędzy Leila i Martín jest przepełniony  nieufnością, jednak z czasem bariery znikają. W pewnym sensie romans dwojga bohaterów jest symbolem nawiązania dialogu między kulturami, dialogu który na dzień dzisiejszy między Hiszpanią a Maroko nie jest możliwy.


Stelarc w Bunkrze Sztuki

fot. Bartłomiej Bałaban
Trzecia edycja krakowskiego Festiwalu Akcja/Acción dobiegła końca. W Bunkrze Sztuki, nowej siedzibie Festiwalu, przez trzy dni zagraniczni artyści prezentowali swoje sztuki performatywne. Zdziwienie a nawet zgorszenie wśród odbiorców było powszechne, ale nie zniechęcało do tłumnego udziału w wydarzeniach.

fot. Bartłomiej Bałaban
Wisienką na torcie okazał się pokaz artystycznych dokonań australijskiego artysty, Stelarca. Kontrowersyjny twórca prezentował zszokowanej publiczności swoje najgłośniejsze prace. Stelarc zasłynął odważnymi eksperymentami dokonywanymi na ludzkim ciele. Jest entuzjastą teorii interfejsów 
i ich połączeń z ciałem człowieka. Stosuje przy tym media i maszyny komputerowe do procesu ekstensji ludzkiego ciała.

fot. Bartłomiej Bałaban
Chyba największe poruszenie wywołała prezentacja projektu „Extra Ear. Na ogromnym ekranie widzowie mogli zobaczyć proces wszczepiania
 do przedramienia artysty sztucznego ucha.
 Tym którzy nie dowierzali projekcji wizualnej, Stelarc 
z dumą prezentował efekt swej pracy na własnej ręce. „Ekstra ucho” jest wzbogacone przez chip, który przesyła zasłyszane przez trzecie ucho informacje 
do internetu, tak aby możliwe było kontaktowanie się tym sposobem z całym globem.
Sam autor skomentował swoją wizję stwierdzeniem,
 iż dąży do stworzenia organów istniejących bez ciał, nie tracąc tym samym naturalnych funkcji autentycznych pierwowzorów. Całej wystawie towarzyszyła refleksja twórcy: „Może w byciu człowiekiem chodzi o zatracenie człowieczeństwa”.

Kino w budowie

 Po długiej przerwie powracamy z nową dawką hiszpańskojęzycznych wrażeń. Dziś zakończyła się VIII edycja Cyklu Filmowego „Kino w budowie”. W Kinie Pod Baranami dla miłosników niskobudżetowych filmów latynoskich zaprezentowano pięć zagranicznych produkcji. Wydarzenie rozpoczęto projekcją argentyńskiego filmu „Na własne oczy”/” Por sus propios ojos oraz przeprowadzono spotkanie z reżyserką Lilianą Paolinelli.


Cykl natomiast  zakończyła hiszpańsko-meksykańska koprodukcja  „Drzewo”/”El árbol. Film ten jest niebanalnym stadium psychiki człowieka wyalienowanego, nie mogącego poradzić sobie z otaczającą rzeczywistością. Główny bohater, Santiago, jest bezrobotnym i samotnym mieszkańcem aglomeracji, który jedyną ucieczkę od własnych przytłaczających myśli odnajduje w alkoholu i narkotykach.

Mocno ascetyczny klimat filmu potęguje niemalże całkowite wyeliminowanie muzyki. Dźwięk jako komentator zdarzeń pojawia się dopiero w finalnej scenie, gdzie niczym anielskim śpiewem chóralnym ma uratować bohatera od totalnej klęski, jaką byłoby dla niego popełnienie samobójstwa.

Tytułowe drzewo pojawia się zaledwie w jednej scenie, kiedy to Santiago przytula się do niego jak do najdroższego przyjaciela. Obraz ten metaforycznie ukazuje, iż bohater jest w stanie nawiązać bliższą relację z naturą aniżeli ludźmi z krwi i kości.

Film ten jest niezwykle trudny w odbiorze. Dominują ujęcia z ręki, kamera niemalże miota się za bohaterem, który nie do końca wie co ze sobą zrobić. Ale taki właśnie miał być ten obraz - troszkę niedopracowany i chaotyczny. Dokładnie taki jaki jest główny bohater Santiago.


środa, 2 marca 2011

Historia Camaróna de la Isla na dużym ekranie

We wtorek 22.02.2011 odbył się Wieczór Instytutu Cervantesa, mający miejsce w Kinie pod Baranami w ramach cyklu "Kino hiszpańskie na początek wieku [2]". Cykl ten daje nam niepowtarzalną szansę obejrzenia wybranych filmów nagradzanych na festiwalach oraz pokazach filmowych na dużym ekranie, bowiem nie są one dystrybuowane w kinach.

Tym razem propozycją był film "Camarón", przedstawiający biografię wirtuoza flamenco znanego jako Camarón de la Isla - José Monge Cruza (1950 - 1992), który przyczynił się do rozpowszechnienia tego gatunku poza granicami Hiszpanii. 

Film od pierwszej sceny przepełniony jest muzyką, która znakomicie podkreśla temperament głównego bohatera. Ciężko się tej muzyce oprzeć, więc na widowni co jakiś czas można było usłyszeć przytupnięcie, a kilka głów nawet kołysalo się w rytm gorącego flamenco.

Początkowo marzeniem José było zostać torreadorem, jednak rodzina przede wszystkim wspierała jego talent muzyczny. Camarón zaczyna występować po knajpkach San Fernando, pewnego dnia ma zaśpiewać dla lokalnego bossa, jednak nie daje się poniżyć. Jego duma jest wielka, co nie raz jeszcze ujawni się podczas filmu. W końcu nasz bohater postanawia wybrać się do Madrytu. Początkowo dorabia akompaniując klaskaniem tancerzom flamenco oraz rozpoczyna gorący romans. W końcu zaprzyjaźnia się z Paco de Lucía, który wraz z ojcem wciąga go na ścieżkę kariery. Camarón zaczyna koncertować, zaczyna się także jego przygoda z używkami. Po powrocie z trasy Camarón postanawia odpocząć w rodzinnych stronach, gdzie znajduje żonę i buduje własne studio nagraniowe, w którym rozpoczyna eksperymenty, jak np. użycie indyjskiego sitar w nagraniach. Po wstępnej stabilizacji czeka go jednak jeszcze parę trudnych przeżyć.

Film jest porywający i z "poczuciem humoru", na który widownia, która wypełniła po brzegi salę, żywo reagowała. Co więcej, została do końca trwania napisów, głównie dlatego, że magii śpiewającego Camaróna de la Isla ciężko się oprzeć.

Do ścieżki dźwiękowej filmu wykorzystano interpretacje takich wykonawców jak: Óscar Jaenada, Verónica Sánchez, Mercè Llorens, Alfonso Begara, Jacobo Dicenta.